Praca z osobami z trudnościami w nauce matematyki to moja codzienność i z doświadczenia wiem, że nie wszystkie trudności w nauce to dyskalkulia! Z dyskalkulii się nie wyrasta, ale można ją oswoić. Przeczytajcie historię Natalii.
Chcesz zostać bohaterem lub bohaterką serii „Poznajcie…”?
Chcesz podzielić się swoją historią?
Masz ochotę opowiedzieć o swoich trudnościach z matematyką lub wręcz przeciwnie, o swoich wyjątkowych uzdolnieniach?
Koniecznie wyślij mi swoją historię na kontakt@prawdziwamatematyka.pl!
„Mam na imię Natalia i chciałabym opowiedzieć, jak wygląda życie z dyskalkulią. Zawsze wiedziałam, że coś jest inaczej, ale nie potrafiłam tego nazwać. Od najmłodszych lat liczby były dla mnie czymś zupełnie niezrozumiałym. Nauka liczenia w przedszkolu była koszmarem – pamiętam, że mogłam wymienić liczby od 1 do 10, ale tylko w przód. Liczenie wstecz było jak recytowanie wiersza od końca, kompletnie niemożliwe.
W szkole podstawowej problemy tylko się pogłębiły. Matematyka była dla mnie nieustannym źródłem stresu. Nie rozumiałam, co oznacza miejsce dziesiątek czy setek, a proste działania, jak dodawanie czy odejmowanie, były dla mnie prawie nieosiągalne. Pamiętam, że na lekcjach czułam się jak osoba, która próbuje odgadnąć coś na chybił trafił, co często prowadziło do śmieszności w oczach rówieśników. Najbardziej bałam się zadań na czas – liczby po prostu przestawały mieć jakikolwiek sens, gdy czułam presję.
Dopiero gdy miałam około dwunastu lat, moja nauczycielka matematyki zauważyła, że mam poważne trudności. Po serii testów okazało się, że mam dyskalkulię. W tamtym czasie ani ja, ani moi rodzice nie wiedzieliśmy, co to oznacza. Usłyszeliśmy, że to nie jest kwestia lenistwa ani braku inteligencji – mój mózg po prostu inaczej przetwarza liczby. Była to dla mnie ogromna ulga, bo przestałam myśleć, że jestem „głupia”.
Życie z dyskalkulią wciąż nie jest łatwe. Czasem najprostsze codzienne czynności, takie jak obliczenie reszty w sklepie czy ustawienie budzika, stają się wyzwaniem. Dzięki wsparciu rodziny nauczyłam się jednak radzić sobie z tym na różne sposoby. Moja mama zawsze znajdowała kreatywne rozwiązania, które pomagały mi oswoić liczby – używaliśmy klocków LEGO do nauki ułamków, a tabliczkę mnożenia śpiewaliśmy na melodię moich ulubionych piosenek. Nawet teraz, jako dorosła osoba, korzystam z technologii, takich jak aplikacje czy kalkulatory, które pomagają mi w codziennym życiu.
Ważnym momentem było też zrozumienie, że dyskalkulia nie definiuje mojej wartości. Odkryłam swoje mocne strony – jestem kreatywna, mam świetną pamięć do słów i bardzo dobrze radzę sobie z rozwiązywaniem problemów w niestandardowy sposób. Dzięki tym umiejętnościom mogę rozwijać się w dziedzinach, które nie wymagają matematyki, takich jak pisanie czy sztuka.
Jeśli ktoś z was ma dyskalkulię lub zna kogoś, kto się z nią zmaga, chciałabym przekazać jedno: to nie jest wyrok. Dyskalkulia wymaga dodatkowego wysiłku i wsparcia, ale nie oznacza, że nie możecie osiągać swoich celów. Trzeba tylko znaleźć własną drogę, nauczyć się prosić o pomoc i uwierzyć w swoje możliwości. Jestem dowodem na to, że z determinacją i wsparciem można pokonać wiele trudności.”
#dyskalkulia #seriapoznajcie